Motyle
bez
skrzydeł

Witaj!

Znajdujesz się na blogu zawierającym różnego typu opowiadania fanfiction (liczba fandomów powoli się rozrasta), z przewagą tych o tematyce homoseksualnej. Jeżeli nie przepadasz za slashem, wybierz dla siebie coś z kategorii general.

Serdecznie zapraszam do czytania i wyrażania swojej opinii.

Aktualności

24.07.2021 Niedługo pojawi się tu tekst z nowego fandomu!

8 kwietnia 2020

Niebo pełne słońca. Rozdział 1. Pierwszy promyk

Rozdział 1
Pierwszy promyk

Był ciepły, słoneczny dzień. Tenko właśnie takich nienawidził najbardziej. W takie dni wszystkiego było za dużo: ludzi, hałasu, śmiechu, ludzi, samochodów, wrzasków. Czy on już wspominał o ludziach? Sapnął ze złości, kiedy roześmiana grupa licealistek prawie strąciła go z chodnika. Chwycił się za szyję, aby podrapać się nerwowo, ale zamiast tego ścisnął tylko skórkę i powoli opuścił rękę. Sensei mówił, że powinien się tego oduczyć. Tak, sensei mówił wiele rzeczy. Shimura wznowił marsz, wsadzając ręce do kieszeni spodni. Kopnął z niezadowoleniem kamyk.

Tenko szanował swojego senseia i był mu posłuszny, a przynajmniej się starał. Obecnie był on dla Shimury jedyną i najważniejszą osobą w jego życiu. Jednak nie zmieniało to faktu, że sensei miał całą listę rzeczy (według Shimury ciągnęła się ona prawie w nieskończoność), których powinien się nauczyć, oduczyć, zaniechać, ograniczyć lub ćwiczyć do upadłego. I oczywiście powinien być bardzo, ale to bardzo ostrożny, aby przypadkiem nie skorzystać ze swojej indywidualności. Chociaż sensei był zazwyczaj bardzo wyrozumiały to każde słowo, w którym czaiło się rozczarowanie, sprawiało, że Shimura kulił się w sobie. Naprawdę nie chciał zawieść swojego senseia. Zmarszczył nos. Nie chciał też robić większości rzeczy, o które sensei prosił. To naprawdę była patowa sytuacja.
Wreszcie dotarł do swojej ławki w parku. To nie była dosłownie jego ławka, ale leżała w najdalszym i najmniej uczęszczanym miejscu, więc Shimura zdecydował ją sobie przywłaszczyć. Po wyciągnięciu gameboya cisnął plecak na ziemię (teraz nie było już w nim nic wartościowego) i opadł na ławkę. Gry wideo były jego ulubioną rozrywką. Niestety sensei uważał, że tego również nie powinien robić. Resztki sumienia Tenko zapukały cichutko, zmuszając chłopaka do przyznania, że na razie jedynie prosił, aby Shimura ograniczył swój czas spędzany nad grami. I żeby zacząć się socjalizować, i kontynuował edukację. To ostatnie też mu szczególnie doskwierało. Tenko sapnął pod nosem z niezadowolenia i jeszcze mocniej wcisnął przyciski w trakcie walki z bossem.
Shimura chodził więc do szkoły, ucząc się rzeczy, które go nie interesowały, siedział w klasie z dzieciakami, które go unikały, a po zajęciach chował się w zapomnianym kącie parku, aby w spokoju pograć i mieć wymówkę, że przynajmniej próbował się socjalizować, w końcu to miejsce publiczne.
Niestety tego dnia nie było mu dane nawet tego zrobić w spokoju. Jakiś jasnowłosy chłystek śmignął przed nim, zapewne używając swojej zdolności do przyspieszenia. A potem zrobił to jeszcze raz i jeszcze jeden, wprawiając Tenko w irytację, jednak nie na tyle, aby przerwał rozgrywkę z bossem. Sensei pokazał Shimurze tyle interesujących zdolności, włączając te polegające na przyspieszeniu, że trudno go było już czymkolwiek zaskoczyć. W subiektywnej ocenie Tenko, której poświęcił całe ćwierć sekundy, zdolność wkurzającego bachora była kiepska.
— Ty, tleniony! Mam twój plecak!
Dopiero na ten krzyk Shimura oderwał wzrok od konsoli i omiótł nim otoczenie, żeby na koniec skrzywić się z niezadowoleniem. Nie, żeby jakoś szczególnie mu na tym plecaku zależało, ale to jednak była jego własność. I co powiedziałby na to sensei?
— Oddawaj to szczylu — wycedził. Mrużąc oczy, zlustrował kilka lat młodszego od siebie dzieciaka. Ten kurdupel nie wiedział, z kim zadarł.
Blondyn miał czelność się zaśmiać.
— Jak chcesz go z powrotem, to mnie złap! — krzyknął zadowolony. Najwyraźniej ta wypaczona forma berka była od początku jego celem.
Bachor odwrócił się na pięcie, aby uciec wraz z plecakiem, ale zanim zdążył użyć swojej zdolności, z pobliskich krzaków wyskoczył kolejny chłopak, powalając tego pierwszego na plecy.
Shimura czuł, jak opada mu szczęka. Co tu się odwalało?
Korzystając z zaskoczenia, nowy, tym razem zielonowłosy dzieciak, wyrwał plecak blondynowi.
— Łap — krzyknął i rzucił plecak w kierunku Shimury. Tenko jak na autopilocie wyciągnął rękę i go chwycił.
Niestety tyle czasu wystarczyło, aby pierwszy bachor rozeznał się w sytuacji. Walnął siedzącego na nim chłopaka z łokcia z wystarczającą siłą, aby ten z niego zleciał i jeszcze zakwilił.
— Po co się wtrącasz? Odbiło ci? — wrzasnął blondyn, podrywając się na nogi. Zielonowłosy chłopak skulił się jeszcze bardziej.
— Nishida-kun, obiecałeś Tanako-sensei, że już nie będziesz dokuczał ludziom w parku — wydukał kłębek nieszczęścia. Najwyraźniej te dzieciaki się znały.
— To nie twoja sprawa — krzyknął Nishida i wykorzystując, że drugi chłopak nadal leżał na ziemi, kopnął go ze złością. — Jesteś najgorszy, Midoriya! — zawołał jeszcze i już go nie było.
Pieprzone przyspieszenie, pomyślał Tenko. Chętnie złoiłby gówniarzowi skórę, a może nawet użył na nim swojej zdolności. Zwłaszcza na tych jego szybkich nóżkach. Nie powinieneś jeszcze korzystać publicznie ze swojego talentu. Niosłoby to ze sobą konsekwencje, na które jeszcze obaj nie jesteśmy gotowi. Głos senseia poniósł się echem po głowie Shimury, przez co ten się skrzywił. Kolejna rzecz, której nie mógł robić.
Wzrok Tenko spoczął na podnoszącym się z trudem zielonowłosym chłopaku. Dzieciak niezdarnie otrzepał z trawy swój szkolny mundurek, a potem, pomimo grymasu bólu, który wpłynął na jego twarz, skłonił się przed nim.
— Przepraszam za mojego kolegę! Mam nadzieję, że nie zniszczył twojego plecaka? — Prostując się, dodał zmartwionym tonem: — Nic ci nie jest, prawda?
Zielonowłosy spojrzał na Tenko z niepokojem i troską we wzroku. Dziwne to było połączenie z początkami łez w kącikach oczu, które desperacko starały się tam pozostać. Z podrapanym policzkiem i trzymając się za bok, z ich dwóch to ta zielonowłosa ciamajda przypominała ofiarę, której należały się pomoc i wsparcie.
— To ty tu gorzej wyglądasz — wytknął Shimura i aby odegnać swoje nagłe, prawie współczujące odruchy, sarknął: — I co cię obchodzi mój stan? Nie jesteś odpowiedzialny za głupotę innych.
— Tanako-sensei poprosiła mnie, żebym miał oko na Nishidę-kun — wyjaśnił, a potem zarumienił się i zebrawszy swoją całą śmiałość, dodał: — I chciałbym też zostać bohaterem, więc pomaganie innym jest moim obowiązkiem!
Tenko skrzywił się. Nie cierpiał bohaterów. A już wydawało mu się, że ten chłopak może być nawet znośny.
— Dlaczego więc nie skorzystałeś ze swojej zdolności? — zapytał cierpko. Zamierzał zakpić z tego fana bohaterstwa.
— Bo… bo nie mam żadnej — wyznał cicho chłopak, wpatrując się w swoje buty. Shimura zamarł, w momencie zapominając o planie szydzenia z młodszego chłopca. Co za idiotka kazała pilnować rozwydrzonego bachora dzieciakowi bez zdolności, mimowolnie przemknęło Tenko przez myśl. Jednak zanim zdążył się skupić na dość nietypowej dla siebie myśli (zazwyczaj nie interesował go los innych), Midoriya podniósł dumnie głowę i spojrzał zdeterminowany prosto w oczy Shimury. — Ale dam z siebie wszystko i nawet bez niej zostanę bohaterem i wszystkich uratuję!
Tenko zamrugał. Coś ciepłego zafalowało w jego wnętrznościach, podniosło się i w postaci lekkich rumieńców osiadło na jego policzkach.
— Jestem Izuku Midoriya, miło mi cię poznać. — Zielonowłosy ukłonił się ponownie.
— Tenko Shimura — bąknął. — Mnie ciebie również. — Nie miał pojęcia, po co dodał tę zbędną grzeczność.
Izuku poderwał głowę i uśmiechnął się do niego promiennie, na co Tenko niepewnie przełknął ślinę.
Jeśli ktoś kiedyś w przyszłości każe wskazać Shimurze Tenko moment, w którym wszystko się zmieniło, to był on właśnie tutaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz