Motyle
bez
skrzydeł

Witaj!

Znajdujesz się na blogu zawierającym różnego typu opowiadania fanfiction (liczba fandomów powoli się rozrasta), z przewagą tych o tematyce homoseksualnej. Jeżeli nie przepadasz za slashem, wybierz dla siebie coś z kategorii general.

Serdecznie zapraszam do czytania i wyrażania swojej opinii.

Aktualności

24.07.2021 Niedługo pojawi się tu tekst z nowego fandomu!

15 kwietnia 2019

Jak przestać, jak zacząć. Rozdział 1. Jak (nie) spłoszyć mola

Jak (nie) spłoszyć mola


Błysk i dźwięk migawki. Percy zamrugał, próbując pozbyć się mroczków przed oczami. Kiedy wreszcie mu się to udało, zdołał zlokalizować źródło niespodziewanego wydarzenia. Chłopak, czy raczej młody mężczyzna, stał po jego prawej stronie z aparatem, szczerząc się szeroko. W ogóle nie wyglądał na skruszonego, a zdaniem Percy’ego zdecydowanie powinien. Robienie zdjęć obcym ludziom z całą pewnością nie było taktowne ani uprzejme.
Zanim jednak Weasley zdążył wyrazić swoją dezaprobatę, młodzieniec zaczął paplać:
— Cześć Percy! Nie myślałem, że Cię tu spotkam, chociaż chyba powinienem, nie? W końcu to księgarnia, a Ty lubisz książki, prawda? Pracujesz tu? No jasne, że tak, przecież masz uniform! Mam nadzieję, że Cię nie przestraszyłem? Ten aparat jest trochę stary i potrafi być naprawdę głośny!
Percy zamrugał znowu, tym razem próbując nadążyć za potokiem słów.
— Nie przestraszyłeś mnie... — Zawahał się, próbując dopasować imię do znajomej twarzy. — Colin.
— Łał, pamiętasz mnie! Nie myślałem! Ale super!
Weasley z przerażeniem patrzył, jak Colin podskakuje w miejscu z połączenia szczęścia i wrodzonej nadpobudliwości. A potem obiektyw aparatu został wycelowany prosto w jego twarz, tym razem oślepiając Percy’ego na dłuższą chwilę.
— Pomrugaj oczami, to szybciej przejdzie — zaszczebiotał Colin, w ogóle nie przejmując się stanem kolegi, który sam spowodował. — Gdybyś widział swoją minę, to sam byś zrobił zdjęcie. Była genialna!
Percy poczuł, że rumieniec zawstydzenia zaczyna oblewać jego policzki. Nie chciał nawet myśleć o tym, jaką minę Colin mógł uważać za genialną, ale był pewien, że nie podziela jego zdania.
Colin przekrzywił głowę, nad czymś się zastanawiając.
— Nie masz gorączki? Jesteś cały czerwony.
I nim do Percy’ego dotarło, co właśnie usłyszał, Colin już stał przed nim, przyciskając rękę do jego czoła. Percy poczerwieniał jeszcze bardziej.
— C-co ty robisz? — zapytał, głosem wyższym niż zamierzał, odsuwając rękę młodszego kolegi od swojej twarzy.
— No, sprawdzam, czy nie masz gorączki.
Twarz Colina przepełniało szczere zmartwienie oraz kompletny brak zrozumienia, co do zachowania starszego kolegi. To wystarczyło, aby z Percy’ego uszło powietrze i zamiast zrugać chłopaka, po prostu zapewnił:
— Nic mi nie dolega, Colin. Wszystko w porządku.
Chłopak uśmiechnął się i jakimś trafem to wystarczyło, aby Percy znów poczuł się niezręcznie. Odchrząknął i dyskretnie odsunął się od Creevey’a, który znalazł się zdecydowanie zbyt blisko.
— Co zamierzasz zrobić z tymi zdjęciami? — zapytał wreszcie Weasley, z ulgą przyjmując, że zaczyna wracać do siebie.
— Właśnie, zdjęcia! Zaraz wracam! — wykrzyknął chłopak. Odwrócił się na pięcie i pobiegł do wyjścia w akompaniamencie wiązanki właściciela księgarni.
Percy pozostał sam w dziale z Historią Magii, nie mając pojęcia, w czym właściwie przed chwilą uczestniczył.



Okazało się, że colinowe zaraz wracam trwało godzinę i kwadrans. Po tym czasie chłopak ponownie pojawił się w księgarni w równie niespodziewany sposób, w jaki z niej wybiegł. Precy zamarł w obawie, że właściciel księgarni wyrzuci Creevey’a, ale ten na szczęście nie zauważył powrotu chłopaka. Zaraz potem Weasley zrugał się w myślach za tak impulsywną reakcję. Colin był głośny i biegał po sklepie, sam Percy powinien go wyprosić, ale nie był w stanie się do tego zmusić.
— Przepraszam! Myślałem, że ogarnę to szybciej. Proszę!
Colin wręcz wcisnął w jego ręce dwa zdjęcia. Percy tylko rzucił okiem na pierwsze z nich i już miał ochotę zapaść się pod ziemię. Creevey jednak wcale tego nie zauważył. Pochylił się nad zdjęciem, znowu zdecydowanie wkraczając w przestrzeń osobistą starszego kolegi.
— Ale miałeś śmieszną minę, co nie? — zaszczebiotał radośnie. — Zobacz następne!
Naprawdę, Percy nie miał ochoty na nie patrzeć. Zamiast tego z niepokojem rozejrzał się dookoła, czy swoim głośnym zachowaniem Colin nie zwrócił na nich czyjejś uwagi.
— Wyglądasz tutaj tak słodko!
— Trochę ciszej, jesteśmy… — Percy urwał. Zaraz, co?
Z niepokojem spojrzał na zdjęcie i w pierwszej chwili nie był w stanie się na nim rozpoznać. Mężczyzna pochylający się nad książką wyglądał naprawdę dobrze. Światło padające przez witrynę wyostrzyło jego rysy, rude włosy zbliżyły się odcieniem do kasztanu. Nie było w nim nic z kanciastej nieporadności, której przez całe życie musiał doświadczać Percy. To naprawdę ja? Zadał sobie pytanie w myślach.
Tym razem spojrzał na Colina z dozą podziwu. Wyglądało na to, że Creevey naprawdę miał smykałkę do fotografii.
— Czy mógłbym je zatrzymać? — zapytał. Mimo wszystko nie chciał, aby jeszcze ktoś oglądał te zdjęcia.
— Jasne! Zrobię sobie odbitki! — zawołał wesoło. Percy drgnął w lekkiej panice. To zdecydowanie nie było to, co miał na myśli.
— Colin, wolałbym jednak, żebyś ich nie robił. I czułbym się zobowiązany, gdybyś usunął je z kliszy — poprosił swoim uprzejmym, formalnym tonem.
— Co!? Czemu?
Colin wyglądał na zdewastowanego takim pomysłem. Wygiął usta w podkówkę, przez co bardziej przypominał pięcioletnie zawiedzione dziecko niż absolwenta Hogwartu. Percy znów poczuł, że brakuje mu słów.
— Po prostu... — Zrobił pauzę, starając się tak dobrać słowa, aby nie urazić Colina. — nie lubię swoich podobizn i nie czułbym się komfortowo, gdyby ktoś poza mną je oglądał.
Pomimo tego Creevey i tak wszystko źle zinterpretował.
— Nie podobają Ci się moje zdjęcia? — zajęczał.
— Nie to miałem na myśli — zaprzeczył natychmiast Percy.
— No to o co chodzi? — zapytał Creevey, nieudolnie próbując ukryć, że się trochę dąsa.
Na to pytanie Percy miał ochotę rozłożyć ręce.
— Nie uważasz, że robienie zdjęć nieznajomym jest nieco niegrzeczne?
Colin zmarszczył brwi.
— Ale przecież my się znamy.
— Tak. — Nie! Ledwo cię pamiętam i to tylko dlatego, że byłeś na roku z Ginny. Weasley wziął głębszy wdech i kontynuował:
— Mimo to robienie zdjęć bez pytania jest nietaktowne.
Colin wyciągnął z rąk Percy'ego zdjęcie, na którym ten czytał książkę, i podetknął mu je pod nos.
— Jak miałbym zrobić to zdjęcie, jakbym wcześniej spytał się ciebie o cokolwiek?
Percy otworzył i zamknął usta. Na szczęście Creevey chyba nie oczekiwał odpowiedzi. Zdjęcie zniknęło sprzed oczu Weasley’a. Teraz wpatrywał się w nie Colin. Przesunął po podobiźnie Percy'ego palcem w tak czuły i intymny sposób, że sam sportretowany poczuł się nieswojo.
— Naprawdę chcesz, żebym je zniszczył? — zapytał Colin, nie podnosząc wzroku na starszego kolegę. Brzmiał przy tym, jakby Percy żądał od niego największego poświęcenia.
Po raz pierwszy Weasley zwątpił w swoją decyzję. Przygryzł wargę.
— Jeżeli tak bardzo Ci zależy…
— Dziękuję! — wykrzyknął Colin. Percy obawiał się, że chłopak zacznie ponownie podskakiwać w miejscu, ale ten tego nie zrobił. Zrobił coś o wiele gorszego — rzucił się Percy'emu na szyję.
— Colin! — wyrzucił z siebie tonem, który miał nadzieję, będzie brzmiał na naganny, ale chyba mu to nie wyszło. Rozradowana twarz Colina przesłoniła mu widok i Percy znowu zaczął się czerwienić. Ktoś głośno kichnął, co otrzeźwiło Weasley’a. Odskoczył od młodszego chłopaka, a na widok jego zaskoczonej miny zaczął mówić:
— Jestem w pracy. Nie mogę... — Czego tak właściwie nie mógł? — Nie mogę rozmawiać ze znajomymi.
Zdając sobie już dobrze sprawę z tego, że Colin z pewnością nie zrozumie taktownych aluzji, zaczął popychać go delikatnie w kierunku wyjścia.
— Muszę zająć się klientami i zamówić brakujące książki. Także bardzo miło się rozmawiało i dziękuję za zdjęcia, ale naprawdę muszę już wracać do pracy.
— Jasne, rozumiem — Colin energicznie pokiwał głową, oddając Percy’emu ściskaną fotografię. Przygryzł wargę i zapytał: — To pogadamy później?
Niestety Percy był tak zaaferowany tym, że ktoś mógł go przyłapać w tak żenującej sytuacji, że nie wychwycił niepewnej nadziei kryjącej się za tym pytaniem.
— Tak, dobrze, porozmawiamy później — potaknął automatycznie.
— Świetnie! — Colin rozświetlił się jak żarówka. — To do zobaczenia! — zawołał, znów zdaniem Percy’ego zbyt głośno, i w podskokach opuścił księgarnię.



Dla Percy’ego był to naprawdę trudny dzień. Pełen nadgorliwego blondyna, gubienia słów i okropnych rumieńców. Weasley naprawdę nie był do tego przyzwyczajony i z ulgą przyjął, kiedy przyszło mu zamknąć księgarnię. Tym większe było jego zaskoczenie, gdy po odwróceniu się od drzwi stanął twarzą w twarz z Colinem.
— Cześć! — zawołał radośnie chłopak, pokazując w uśmiechu wszystkie zęby. — Czekałem na ciebie! Pomyślałem sobie, że jak skończysz pracę, to moglibyśmy gdzieś wyjść i pogadać. Albo mógłbym ci porobić więcej zdjęć. Wziąłem zapas klisz.
Na dowód Colin poklepał się po kieszeni, a wcześniej wspomniane klisze zagrzechotały.
Weasley oniemiał, jednocześnie będąc zirytowanym i czując się osaczonym przez zachowanie Colina. Nie wspominając, że na myśl o sesji zdjęciowej poczuł się chory. Pokręcił głową, dając sobie moment na opanowanie wzburzenia.
— To nie jest najlepszy moment. Jestem zmęczony po pracy i chciałbym odpocząć — odmówił grzecznie, wymijając Colina.
— Jasne, jasne — potaknął Colin, doganiając Percy’ego. — Pozowanie jest męczące. Możemy nie robić nic, gdzieś się rozłożyć na ławce czy coś. Albo iść na lody! Lody są świetne na zmęczenie, serio! Kiedyś byłem mega zmęczony, a po podwójnej porcji bananowych z bitą śmietaną czułem się jak nowonarodzony.
— Colin — Percy próbował się wtrącić, bezskutecznie.
— Lody też świetnie wychodzą na zdjęciach. Mam ich pełno, znaczy zdjęć nie lodów, lody by się roztopiły i…
— Colin! — Percy musiał zatrzymać się i podnieść głos, aby przykuć uwagę chłopaka.
— Mmm? — Colin zamruczał na znak, że słucha, wciąż szeroko się uśmiechając.
— Kiedy mówiłem, że chciałbym odpocząć, miałem na myśli, że chciałbym wrócić do siebie — wyjaśnił, mając nadzieję, że tym razem Colin zrozumie aluzję.
— Spoko, możemy iść do ciebie. Daleko mieszkasz?
Percy mentalnie uderzył się dłonią w czoło.
— Sam. Chciałbym odpocząć w samotności — wyjaśnił dosadnie.
— Ach, no tak, racja. — Colin pokiwał powoli głową, na chwilę tracąc rezon. — Jasne, odpocznij sobie, wyśpij się. Kakao! Napij się kakao, jest prawie tak dobre jak lody.
Weasley prawie przewrócił oczami i kiedy myślał, że temat jest zamknięty, Colin wypalił z nową siłą:
— To, co? Spotkamy się jutro? Kończysz tak jak dzisiaj?
Cholera.
— Raczej nie. — Percy wymigiwał się w dalszym ciągu. — Też pewnie będę zmęczony. Ostatnio mamy sporo dostaw do sklepu.
— Pewnie pojutrze też będziesz zmęczony.
To nie do końca brzmiało jak pytanie, ale na wszelki wypadek Percy zdecydował się je potwierdzić:
— Dokładnie. Wszystko trzeba uporządkować, wpisać w rejestr. Sam wiesz, jak to jest.
— Wiem, wiem. — Colin pokiwał głową, wciąż się uśmiechając, ale Percy miał wrażenie, że coś się zmieniło. I to bardzo. — Dużo pracy. Innym razem.
— Tak, innym razem. Cieszę się, że to rozumiesz. W takim razie już się będę zbierał.
Colin ciągle kiwał głową, mając ten sam uśmiech wyryty na twarzy. Dopiero na słowa pożegnania zagryzł wargę.
— To, um, cześć?
— Na razie, Colin — pożegnał się uprzejmie Percy.
Creevey odwrócił się na pięcie, przeszedł kilka kroków, a potem ruszył przed siebie biegiem. Nieszczęsne klisze grzechotały w jego kurtce.
Weasley przez chwilę wpatrywał się plecy Colina, czując w sobie kiełkujące i bardzo niechciane poczucie winy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz