Kiedy Harry znów usłyszał głos tej przeklętej baby, miał ochotę schować się pod biurkiem i już więcej spod niego nie wychodzić. Wiedział, że nie zniesie ponownie tych samych bezpodstawnych oskarżeń, dlatego ubiegł ją i na dzień dobry zapytał sztucznie przymilnym tonem:
— Przypadkiem nie zgubiła pani czegoś?
— Niby czego?
— Na przykład zdrowego rozsądku. Warto byłoby go poszukać, bo jeżeli chodzi o inteligencję, to ta najwyraźniej już dawno przepadła z kretesem.
Kobieta cała spurpurowiała.
— Wychodzę — ryknęła — i już więcej tu nie wrócę!
Po czym jak burza wypadła z aurorskiego biura.
— Nareszcie — stwierdził z wyraźną ulgą Harry.
Ron spojrzał na niego dziwnie.
— Nie żebym się skarżył, ale chyba spędzasz z nim za dużo czasu.
I kiedy Harry ledwo powstrzymał się przed odpyskowaniem, że Ron przynajmniej o siebie nie musi się martwić, bo wydaje się być wyjątkowo odporny na wpływ kogokolwiek, z Hermioną na czele, stwierdził, że być może jego przyjaciel miał jednak rację.
Oj, tak, po tym ff widać, że Harry spędził zbyt wiele czasu z Severusem. Z kim przystajesz, takim się stajesz. A Snape ma coś takiego w sobie... Te jego słowa, cynizm, czasem ironia... Aż chce się tego słuchać.
OdpowiedzUsuń